środa, 14 kwietnia 2021

The Beatles - "With The Beatles" (1963)

 


Wkrótce po wydaniu debiutanckiego Please Please Me wokół Beatlesów wybuchło prawdziwe szaleństwo. Trzy najnowsze wtedy single zespołu: From Me To You, She Loves You i I Want To Hold Your Hand z łatwością podbiły listy przebojów dając początek zjawisku zwanemu beatlemanią. Kawałki te do dziś zupełnie zasłużenie cieszą się dużą popularnością i są jednymi ze znaków rozpoznawczych Czwórki. Oczywiście takie zamieszanie sprawiło, że zespół miał w swoim kalendarzu prawdziwe zatrzęsienie dat koncertów, wywiadów i innych wydarzeń. Rzecz jasna nie stwarzało to gruntu sprzyjającego komponowaniu, czy nagrywaniu płyt, jednak Epsteinowi udało się gdzieś upchnąć czas na sesje w studio, dzięki czemu młodzieńcy mogli nagrać i wydać swój drugi krążek jeszcze w 1963 roku.

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Elvis Presley - "Elvis" (1956)

 


1956 rok zdecydowanie należał do Elvisa. Nigdy wcześniej w historii żaden wykonawca w taki sposób nie zdominował list przebojów i nie był tak wszechobecny w świadomości publicznej. Jedni go nienawidzili, inni kochali. Powstała kontrowersja jedynie napędzała zainteresowanie rosnące wokół piosenkarza. Wraz z pojawianiem się kolejnych hitów pokroju Hound Dog czy Heartbreak Hotel, dwudziestojednoletni młodzieniec rozpoczął falę inspiracji dla niezliczonych przyszłych artystów i na stałe zapisał się w historii rozrywki. Po wielkim sukcesie pierwszego longplaya, naturalnym krokiem było oczywiście nagranie kolejnego albumu. Recenzowany dziś krążek nie jest może przeze mnie oceniony tak wysoko jak debiut, ale osobiście lubię go nawet nieco bardziej, co poniżej wyjaśnię szerzej. Z uwagi na panującą wtedy politykę wydawniczą - single z dużymi hitami wypuszczano oddzielnie i zazwyczaj nie umieszczano ich na regularnych albumach - nie znajdziemy tutaj żadnego słynnego przeboju Presleya. Czy z tego powodu jest to słaba płyta? Zdecydowanie nie!

sobota, 10 kwietnia 2021

The Beatles - "Please Please Me" (1963)

 


John Lennon, Paul McCartney, George Harrison, Ringo Starr - z pewnością nikomu z nas nie trzeba przedstawiać tych czterech postaci, które niesamowitym zbiegiem okoliczności stworzyły najpopularniejszy zespół wszechczasów - The Beatles. Czwórka z Liverpoolu nieprzerwanie od 2016 roku stanowi mój ulubiony zespół i niedościgniony wzór jeśli chodzi o komponowanie niebanalnych muzycznie, chwytliwych utworów. Do muzyki Beatlesów długo jednak dojrzewałem - wcześniej uległem błędnemu wrażeniu, iż jest to muzyka pozbawiona artystycznej wartości i miałka - oj jak bardzo się myliłem :). Dostrzegać niebywałe piękno kompozycyjne twórczości Brytyjczyków zacząłem, gdy będąc początkującym gitarzystą zapragnąłem nauczyć się grać kilku z ich wcześniejszych kompozycji i rozpocząłem ich muzyczną analizę. Z miejsca zaskoczyło mnie bogactwo pod względem harmonii, rytmu i interesujących akordów, zapożyczanych niejednokrotnie z jazzu, broadwayowskiego musicalu, czy hitów wytwórni Motown. Nie wstydzę się więc powiedzieć, że wcześniejsza twórczość Beatli jest dla mnie równie imponująca muzycznie, co ich późniejsze dokonania. Z resztą sami to zobaczycie po moich ocenach.

czwartek, 8 kwietnia 2021

Historyczna pierwsza recenzja! - Elvis Presley - "Elvis Presley" (1956)

 


Na temat mojej pierwszej recenzji wybrałem debiutancki longplay Elvisa Presleya. Jest to może niecodzienny wybór, aczkolwiek dla mnie w pewien sposób symboliczny, bowiem od tego właśnie artysty zacząłem na poważnie podchodzić do muzyki, której słucham. Wcześniej niespecjalnie zwracałem uwagę na wykonawców, czy też albumy i styl - muzykę dobierałem bardzo losowo i z niskim poziomem świadomości. Swoją przygodę z Elvisem zacząłem od zwyczajnej, pirackiej, składanki z największymi przebojami w wakacje 2013 roku w gimnazjum. Jako że do tego czasu miałem już za sobą długie sesje w grze Mafia II, stylistyka rock and rollowa była mi już w pewien sposób bliska - w radiu tam rozbrzmiewającym można usłyszeć garść szlagierów tego gatunku. Stopniowo, gdy hity mi się dostatecznie spodobały i ograły, sięgnąłem po regularne albumy Presleya i szybko odkryłem, że rock and roll nie jest jedynym gatunkiem, który piosenkarz interpretował w bardzo do mnie przemawiający sposób. O tym jednak napiszę coś więcej przy okazji jego kolejnych wydawnictw.